Edward Snowden przez ostatnie lata nie schodził z nagłówków serwisów informacyjnych. Były współpracownik amerykańskiego wywiadu uciekł najpierw do Hong Kongu, a potem do Rosji i ujawnił jak rząd USA inwigiluje swoich obywateli. Zresztą, nie tylko swoich. Kim naprawdę jest Snowden? Bojownikiem o prawo ludzi do prywatności, który był gotów stawić się potężnym amerykańskim agencjom wywiadowczym? A może po prostu rosyjskim agentem, którego finansowały - i finansują - tajne służby? Na to pytanie zapewne nigdy nie otrzymamy ostatecznej odpowiedzi. Ale były agent stał się bez dwóch zdań taki bohaterem popkultury, że aż słynny Oliver Stone, postanowił nakręcić o nim biograficzny film.

Bez żadnej przesady można powiedzieć, że był to jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów ostatnich miesięcy. I bardzo często pojawiały się obawy, że będzie to po prostu laurka dla agenta średniego szczebla, który postanowił zdemaskować sekretną dotąd agencję NSA. Znając nieco Stone?a można było się spodziewać takiego wydźwięku filmu. Reżyser zresztą wcale nie krył się ze swoją fascynacją dla Snowdena. A ten zresztą nie pozostał dłużny i zgodził się nawet spotkać z Josephem Gordonem-Levittem, który się w niego wciela w filmie. I to nieco bezrefleksyjne podejście do głównego bohatera jest jednak sporą wadą filmu. Owszem, Snowden jest dla wielu bohaterem i na pewno ujawnił wiele rzeczy, które po prostu powinniśmy wiedzieć. Problem w tym, że cała sprawa jest nieprawdopodobnie skomplikowana, a sam bohater - jednak dla wielu niejednoznaczny. Niestety, Stone?owi nie udało się pokazać też, jak wielką i skomplikowaną operację przeprowadził były agent CIA. W końcu wykradł on z siedzib amerykańskich służb gigantyczne ilości danych. W jaki sposób je zgromadził - tego nie wiemy. Ale musiało to trwać dniami, o ile nie miesiącami. Tymczasem w filmie całe zbieranie supertajnych materiałów trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund!

Trzeba jednak przyznać reżyserowi, że udało mu się nakreślić całkiem ciekawą sylwetkę. Widzimy na przykład Snowdena, któremu z przyczyn zdrowotnych nie udaje się kariera jako komandosa i decyduje się ?służyć swojemu krajowi? w nieco inny sposób. Jak nietrudno się domyślić, agent jest przedstawiony w filmie jako pełnokrwisty idealista, którego zgniła rzeczywistość bardzo rozczarowuje. Trochę to wszystko patetyczne, no ale do tego stylu reżyser zdążył już nas przyzwyczaić. Co ciekawe, w filmie sporą rolę odgrywa Lindsay Mills, dziewczyna Snowdena (w tej roli Shailene Woodley). W serwisach informacyjnych nigdy zbyt głośno o niej nie było, ale według Stone?a to jedna z kluczowych osób ten historii.
Są jednak rzeczy które bez dwóch zdań sprawdziły się w tym filmie - chociażby odtwórca głównej roli. Ciekawie też "zagrały" detale, jak na przykład kostka Rubika, która jest tu kluczowym gadżetem. Ale nie da się nie oprzeć wrażeniu, że historia Snowdena jednak zasługuje na lepszy, i nie aż tak jednostronny film.