"Rzeź wołyńska" - czyli masakra polskiej ludności przez ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej to wydarzenie, z którym dotąd nie zmierzył się na poważnie żaden polski twórca filmowy. A biorąc pod uwagę, że życie straciło wtedy 60 tysięcy Polaków - jest jasne, że ten temat musiał się kiedyś pojawić w rodzimym kinie. I chyba nikt nie ma wątpliwości, że tak powinno się stać. Jednak wiele osób zastanawiało się, czy za ten film powinien brać się akurat Smarzowski - to ceniony, ale i kontrowersyjny twórca, który uwielbia mocne sceny. Być może zatem za delikatny temat stosunków polsko-ukraińskich powinien się zabrać ktoś, kto jednak robi bardziej wyważone filmy? Jedno było pewne - ten film wywoła emocje, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Zresztą, Ukraińcy już zapowiedzieli, że nakręcą swoją odpowiedź na "
Wołyń". Trzeba też zaznaczyć, że nie jest to film dla ludzi o słabych nerwach.

Smarzowskiemu na pewno udało się to, że nie jest to obraz czarno-biały. Nie każdy Polak jest tu dobry, nie każdy Ukrainiec jest zły. Zresztą, oglądając film wcale nie mamy wrażenia, że reżyser i scenarzysta w jednym oskarża o całe zło Ukraińców. Do bardziej film o tym jak powstaje nacjonalistyczne zło, podbija umysły ludzi i prowadzi do dramatycznych konsekwencji. Na pewno łatwo przy takim filmie było wpaść na minę zbytniego upolitycznienia. Na szczęście Smarzowski na nią nie wszedł. Początek tego bardzo brutalnego filmu jest jednak wyjątkowo ładny. Przez pół godziny oglądamy piękne polsko-ukraińskie wesele. W jego tle kiełkuje jednak zło, które w pewnym momencie zupełnie eksploduje. Być może scena wesela jest nawet trochę przydługa, a sceny samej rzezi trochę zbyt chaotyczne - jesteśmy wtedy bombardowani wieloma scenami. Ale być może właśnie taki był zamysł twórcy - w końcu wojna to chaos, w którym niełatwo się połapać.

Na sporo uwagi zasługuje obsada. Nie ma tu zbyt wielu głośnych nazwisk, a w roli głównej mamy debiutantkę. Być może taki był zamysł twórcy, być może na znanych aktorów nie starczyło budżetu. A może niektórzy aktorzy przestraszyli się tego filmu? Tego oczywiście nie wiemy, ale trzeba przyznać, że aktorzy dobrani przez Smarzowskiego całkiem nieźle zdali egzamin. Zwłaszcza młodziutka Michalina Łabacz w roli Zosi Głowackiej - jest zarówno świeża, jak i przekonująca, ale też zaskakująco dojrzała w tej roli. Inni aktorzy - Wasyl Wasylik czy Arkadiusz Jakubik też wypadli nieźle, to samo zresztą można powiedzieć o wszystkich tych, którzy przygotowywali im charakteryzację czy kostiumy.
"
Wołyń" nie jest łatwym filmem, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że powinien on powstać. Realizacja jest na bardzo wysokim poziomie, a całość powinna być zrozumiała nie tylko dla Polaków. Być może zatem ta produkcja może odnieść i sukces poza naszymi granicami. A nawet jeśli nie odniesie, to i tak trzeba docenić Smarzowskiego za to, że zabrał się za jedną z najtrudniejszych kart w naszej historii.